Dawno....dawno temu urodziły się w moim domu pierwsze kocięta ........ wszystkie czarne pręgusy z białym...... a potem dorosły i poszły do swoich ludzi........
Z tego miotu zapamiętałam Dahara, takiego małego czorcika . Zapamietałam też jego właścicieli.
Byłam w ich domu, widziałam jak Dahar żył, bawił się , chodził do pracy ......tak ! chodził do pracy, która znajdowała się na dole budynku . W tej pracy leżał w oknie wystawowym i przyciągał wzrok. Był wspaniały ! był bo już nie jest ..... niedawno odszedł za Tęczowy Most dożywszy sędziwego wieku.
Po tym czarnym miocie urodziły się rude . Nigdy nie lubiłam rudych kotów . Ale kiedy urodziła je Celina, moja ukochana koteczka, zakochałam się po same uszy. Wśród nich był jeden czarny pręgus i on był jakby niezauważalny. Natomiast rude to było szaleństwo ! Celina włóczyła je wszędzie ! chodziły po drzewach, polowały na myszy, uciekały pod taras i tam spały. Wszystkie znalazły swoich właścicieli i słuchałam tylko hymnów pochwalnych na ich cześć : jakie mądre ! jakie zaradne ! jakie sprytne! itd...itp....
Wczoraj odszedł ostatni z rudych .... Esquel.....
Wzięła go dziewczyna, która znała Dahara i bardzo chciała takiego mądrego kota. Wzięła rudasa i bardzo go kochała. Ale jak to w życiu bywa urodziła dziecko ...... Pewnego dnia dostałam wiadomość na FB od nieznajomego człowieka, ze Esquel jest u niego . Ze dostali go jako już prawie sędziwego staruszka , miał chyba 9 lat wtedy.
Przeżył u nich jeszcze 6 lat , był bardzo kochany.....
I tak smutno jakoś jest......
Powiększa się stado za Tęczowym Mostem....
środa, 27 lipca 2016
piątek, 15 lipca 2016
Rozmyślania na temat ...no jaki ??? ;)
Dzień przed wyjazdem na wczasy.....ostatnie sprzątanie .....i rozmyślania .......
Przed chwilą rozmawiałam ze znajomą, która dostała astmy alergicznej , jest po ślubie , czeka lub już jest "przy nadziei" . Wziewy sterydowe temu nie służą :( Po nocach nie śpi bo kaszle. Serce boli ale już postanowione: szukają kotu dom . Niech znajdą jak najlepszy dla kota, którego bardzo kochaja . Ale są pewne priorytety.
Kiedyś, dawno, dawno temu też starałam się o dziecko. Miałam w tamtym czasie psa, którego bardzo chciałam, dostałam a który okazał się jak piękny tak paskudny. Chodziliśmy pogryzieni bez powodu, bo np. chcieliśmy pogłaskać :( Mieliśmy grono znajomych z którymi jeżdziliśmy na wystawy, spotykaliśmy się prywatnie. I kiedyś w czasie takiego spotkania , ktoś rzucił pytanie : a co będzie jak już będziesz miała to dziecko i ono nie zgodzi się z psem ??? Mój mąż lekko rzucił : to oddamy dziecko do przytułku ! Znajomy zdębiał , ucichły rozmowy , ktoś się zaśmiał ale pytania się skończyły . Do kompletu wzięliśmy syna naszego rudego Agiska , czarnego podpalanego Axela. I to był cudny pies , ale one dwa w domu to był koszmar ! Wtedy psów się nie kastrowało ( a koty chodziły wolno, z rasowych znaliśmy tylko persy ) i te niekastrowane 2 psy, bez żadnego szkolenia (bo i skąd ? szkolone były tylko psy policyjne) nam robiły szkolenie . Księgę można by było napisać o ich wyczynach . Mieszkaliśmy na 8 piętrze, winda działala albo i nie . Ja schodziłam lub wchodziłam mając dziecko (w międzyczasie urodziłam syna) , wózek, siatki i dwa psy na smyczy. Jak nie były na smyczy to Agis natychmiast znikał i szukaj wiatru w polu :/ Któregoś dnia dostaliśmy zaproszenie na ognisko. Spakowaliśmy dziecko, psy i idziemy do samochodu. Mąż otworzył drzwi auta i Agis wskoczył . Usiadł na przednim siedzeniu i ani drgnął . mówię do niego: Agis , do tyłu .....brak reakcji , wyciągnęłam rękę , zeby go przerzucić do tyłu i aż zatoczyłam się z bólu ! pies dziabnął mnie w ręgę tak mocno, że przegryzł dłoń ! Gdyby to mój mały syn wyciągnął swoją rączkę to byłaby katastrofa !!! powiedziałam : jutro pójdę Cię uśpić ! pies jakby zrozumiał, nie odstąpił mnie na krok tego wieczoru , niczego nie ukradl, na nikogo nie warknął . Na drugi dzień rano pojechałam do lecznicy i tak jak postanowiłam tak zrobiłam. Nie mogłam go oddać bo on by przyszedł z powrotem , albo gdyby pogryzł kogo innego to by go ten ktoś zakatował.... Uśpiłam.....Pamiętam ten czas jakby to było wczoraj .....słyszałam szczekanie Agisa i biegłam go szukać....wydawało mi się, ze go widzę .... to było straszne . Moje następne psy ( a przerwa była bardzo długa) były wszystkie prowadzone na szkolenia! Uważam, ze wtedy dobrze zrobiłam. Ten pies był nie do opanowania . Człowiek uczy się na błedach a ja już takiego błędu nie powtórzyłam .
Minęło już tyle lat a ja wciąż to pamiętam , ale już nie boli.
A miało być o kotach .......
Przed chwilą rozmawiałam ze znajomą, która dostała astmy alergicznej , jest po ślubie , czeka lub już jest "przy nadziei" . Wziewy sterydowe temu nie służą :( Po nocach nie śpi bo kaszle. Serce boli ale już postanowione: szukają kotu dom . Niech znajdą jak najlepszy dla kota, którego bardzo kochaja . Ale są pewne priorytety.
Kiedyś, dawno, dawno temu też starałam się o dziecko. Miałam w tamtym czasie psa, którego bardzo chciałam, dostałam a który okazał się jak piękny tak paskudny. Chodziliśmy pogryzieni bez powodu, bo np. chcieliśmy pogłaskać :( Mieliśmy grono znajomych z którymi jeżdziliśmy na wystawy, spotykaliśmy się prywatnie. I kiedyś w czasie takiego spotkania , ktoś rzucił pytanie : a co będzie jak już będziesz miała to dziecko i ono nie zgodzi się z psem ??? Mój mąż lekko rzucił : to oddamy dziecko do przytułku ! Znajomy zdębiał , ucichły rozmowy , ktoś się zaśmiał ale pytania się skończyły . Do kompletu wzięliśmy syna naszego rudego Agiska , czarnego podpalanego Axela. I to był cudny pies , ale one dwa w domu to był koszmar ! Wtedy psów się nie kastrowało ( a koty chodziły wolno, z rasowych znaliśmy tylko persy ) i te niekastrowane 2 psy, bez żadnego szkolenia (bo i skąd ? szkolone były tylko psy policyjne) nam robiły szkolenie . Księgę można by było napisać o ich wyczynach . Mieszkaliśmy na 8 piętrze, winda działala albo i nie . Ja schodziłam lub wchodziłam mając dziecko (w międzyczasie urodziłam syna) , wózek, siatki i dwa psy na smyczy. Jak nie były na smyczy to Agis natychmiast znikał i szukaj wiatru w polu :/ Któregoś dnia dostaliśmy zaproszenie na ognisko. Spakowaliśmy dziecko, psy i idziemy do samochodu. Mąż otworzył drzwi auta i Agis wskoczył . Usiadł na przednim siedzeniu i ani drgnął . mówię do niego: Agis , do tyłu .....brak reakcji , wyciągnęłam rękę , zeby go przerzucić do tyłu i aż zatoczyłam się z bólu ! pies dziabnął mnie w ręgę tak mocno, że przegryzł dłoń ! Gdyby to mój mały syn wyciągnął swoją rączkę to byłaby katastrofa !!! powiedziałam : jutro pójdę Cię uśpić ! pies jakby zrozumiał, nie odstąpił mnie na krok tego wieczoru , niczego nie ukradl, na nikogo nie warknął . Na drugi dzień rano pojechałam do lecznicy i tak jak postanowiłam tak zrobiłam. Nie mogłam go oddać bo on by przyszedł z powrotem , albo gdyby pogryzł kogo innego to by go ten ktoś zakatował.... Uśpiłam.....Pamiętam ten czas jakby to było wczoraj .....słyszałam szczekanie Agisa i biegłam go szukać....wydawało mi się, ze go widzę .... to było straszne . Moje następne psy ( a przerwa była bardzo długa) były wszystkie prowadzone na szkolenia! Uważam, ze wtedy dobrze zrobiłam. Ten pies był nie do opanowania . Człowiek uczy się na błedach a ja już takiego błędu nie powtórzyłam .
Minęło już tyle lat a ja wciąż to pamiętam , ale już nie boli.
A miało być o kotach .......
Subskrybuj:
Komentarze
(
Atom
)