środa, 30 listopada 2016

koty i odejścia

Mam talent do komplikowania sobie życia :/
Dzisiaj FB przypomniał mi historię, którą napisałam rok temu .

Hodowla .......zaczynamy ją z różnych względów, jedni bo spodobał im się kot, inni bo znależli sposób na życie , jeszcze inni mieli swoje inspiracje . Najpierw jest jeden kot , potem drugi , potem następny i następny . Mamy szczęście jak koty żyją w zgodzie z sobą i z nami. Ale nie zawsze tak jest . Każdy następny kot stwarza zagrożenie niepokoju i niesnasek w stadzie. I wtedy zaczynają się problemy. U mnie od samego początku dwie siostry zaznaczały swój teren a jak doszła trzecia to myślałam, że osiwieję ;)Doszły trudne porody i po paru latach koteczki zostały wysterylizowane . Myślałam, że się uspokoją ale nie , wojna trwała nadal , doszłam do wniosku, że jedna musi odejść , natychmiast znalazł się chętny i kotka miała nową rodzinę . Po jakimś czasie sprowadziłam nową kotkę o cudownym charakterze a ta , nawet nie wiedzieć kiedy objęła rządy w kocińcu , przez długie lata miałam spokój :) Zdążyłam zapomnieć o niesnaskach . Nawet po sterylizacji jej córki nie próbowały podskakiwać . Az sprowadziłam następną kotkę a druga prawie spadła z nieba ;) I zaczęło się piekiełko ! Chciałam zostawić dwa małe futrzaki bo były cudowne i zostawiłam. Ich życie zamieniło się w udrękę , starsze kocice gnębiły je strasznie , goniły od jedzenia, zabawek, ode mnie . Doszłam do wniosku, ze muszę oddać chociaż jedną , oddałam , kotka w nowym domu odżyła. Została szylkretka, chciałam mieć jej dzieci....długo czekałam. W międzyczasie jedna ze sprowadzonych kotek , ta która robiła piekiełko zaszła w ciążę i urodziła przez cesarkę 2 kocięta które krótko po porodzie odeszły. Pokryłam drugi raz i urodziła parkę, która przeżyła. Trzecia ciąża również para , następna cesarka i zaraz sterylizacja . Po odchowaniu kociąt kotka poszła do nowego domu. Miałam nadzieję , że będzie spokój....niestety , ta koteczka z nieba podebrała zwyczaje a gnębiona szylkretka po urodzeniu dzieci podniosła głowę i zaczęło się !!!!!! Jedna sikała, druga zostawiała kupki na środku pokoju . Nigdy nie wiedziałam co zastanę rano . Zapadła decyzja , jedna musi odejść . I poszła szylkretka. Dzisiaj dostałam sms-a . Ze kotka jest cudowna, nie schodzi z kolan, kocha psa a on ją . Została matka z córką . W domu spokój . Takie decyzje nigdy nie są łatwe . Ale czasami trzeba je podjąć , bo z jakiś powodów albo kotki między sobą nie mogą się zgodzić albo my nie możemy się zaakceptować z kotem. I jeżeli możemy im zapewnić dobre życie to musimy się pogodzić, że im szybciej tym lepiej. Im młodszy kot tym prędzej się zaaklimatyzuje się w nowym domu. Nigdy na siłę nie szukałam domu dla moich kotów, ale w momencie kiedy któryś z moich kotów potrzebował nowego domu to natychmiast znajdował się ktoś kto pytał . I jeżeli kot może mieć swoje łóżko i ręce pełne miłości które go głaskają to myślę, że serce nie powinno nas boleć z tego powodu. Są koty które są ze mną i zostaną do końca swoich dni . Ale kiedy dostaję zdjęcia kotów które zostały wycofane z hodowli jak śpią w łóżkach albo dostaję wiadomości jakie to cudowne koty to jestem szczęśliwa, ze mają tyle miłości i są szczęśliwe .
A w tym roku, parę dni temu napisała do mnie koleżanka, ze szuka starszej kotki dla Pani, która skończyła 80 lat, odeszła jej koteczka ...... Pani bardzo tęskni i rozpacza ....
I wymyśliłam !!!!!! Dam jej mojego Niemena !! Kiedy są kocięta w domu to on jeden podjada im jedzonko, tyje na potęgę i boję się, ze na zdrowie mu to nie wyjdzie !!! A tak pojedziej do Pani, będzie miał spanko z Pańcią a u mnie tego nie ma .... I jak sobie umyśliłam tak zrobiłam. Zapakowałam kota do przenoski i wyjechałam. Nie ujechałam nawet kilometra, kiedy Niemen zorientował się, ze coś tu nie gra... cichutko zapłakał..... A mnie serce zaczęło się rozsypywać :( Po chwili Niemen zaczął płakać już na serio a ja .... razem z nim !!!!  Ten kot jeszcze nigdy nie wydawał tak dżwięków !. Zadzwoniłam do Pani, że nie dam rady dowieżć kota, że to po prostu niemożliwe !!! Próbowała mnie przekonać , ale ja już wyłam wielkim głosem . Na następnym zjeżdzie zawróciłam i biegusiem do domu ! Kota wypuściłam do woliery bo była bliżej, ja zadzwoniłam do męża że wróciłam a on skwitował : jednak zawróciłaś ! a już myślałem, ze straciłaś ludzkie odruchy ! Pomyśłałem sobie, ze gdybym ja był już starutki i niedołężny to też byś mnie odwiozła do Domu Starców ?  Łomatko !!!! a ja przecież chciałam dobrze dla kota !!! A skopałam sobie dupsko ! A moze musiałam trochę oprzytomnieć w tym robieniu dobra ? Koleżanka powiedziała: i co z tego, ze będzie żył rok krócej ? przynajmniej jadł co mu smakowało i był z Tobą ! Sama nie wiem co mi do głowy wpadło i zakręciło ??? Oddać Niemena ??? po prostu idiotka ze mnie !!!!! 

sobota, 26 listopada 2016

Kiedy wnuk był mały.... wspomnienie

FB jest dobry na wszystko ! Przypomniał mi dzień, kiedy mój wnuk Wiktor miał 3 latka i chorował u babci :)
Czy zdarzyło Wami się kiedyś bardzo spieszyć ? Przeważnie wtedy zawsze coś staje na drodze ;) Ja tak mam jak zgłoszę kota na wystawę :/ Ostatnio czekałam do nocy aż wreszcie powiedziałam sobie : raz kozie śmierć i zgłosiłam Taurusa do Łodzi i Ołomuńca. W SPA poradzą sobie beze mnie , nic się nie dzieje... może się uda ..... Po 2 dniach telefon, ze wnuk do babci bo chory, mam czas ...wyzdrowieje .... no nie wyzdrowiał , zostaje na drugi tydzień. Potem zawiadomienie o pogrzebie ciotki ale w niedzielę , oczywiście jedziemy. Opowieść o drodze , osobna historia ;)Miałam
kąpać kota ...... W poniedziałek w planie zakupy, Misia ma przyjechać do Wiktora. Brakuje lekarstw dla Gutka, zamiast na zakupy jadę do Bohumina po lekarstwa dla psa. Wracam, Wiktor jeszcze śpi , córka wraca do pracy. Czekam aż dziecko się obudzi, zeby zabrać się za konkretną pracę . Budzi się po 3 godzinach. Mąż pojechał na zakupy, przywiózł do domu. We wtorek od samego rana mam w planach przygotowanie 2 kolacji na 12 osób. Dam radę !
No i dzisiaj od rana wariactwo !!!!!!! Nakarmić dziecko i lista lekarstw, jest lepszy :)Potem pranie i obranie 10 świeżutkich jajek , ugotowanie ziemniaków (2kg) i można kroić już ogórki i kiełbaskę . Babciuuuuu, a czemu tak kroisz ??? Uryzłem kiełbaskę a ogórki kwaaaśneeee. Babciuuuuuu, a mogę obierać jajeczkaaaaa? Nie, kochanie bo są świeże i żle się je obiera, a dlaczegooooo??? bo są śweże! Odcedzić ziemniaki i odstawić na taras, powiesić pranie, odebrać telefon. Babciuuuuuu, a dlaczego ziemniaczki są na tarasieeeee???? przyjechał mąż, zrobić śniadanie. Odnalezienie czegoś tam dla męża w internecie. Chwila odpoczynku przy laptopie. Mąż pojechał, pichcenia c.d. W sałatce za mało marchewki. Szybko dogotować. Babciuuuuu, a czemu marchewka jest na tarasieeeee??? bo jest gorąca. A dleczegoooo? bo ugotowałam . A dlaczegooooo? bo było mało do sałatki. A dlaczegoooooo? bo było mało !!!! Wiktor , zjesz obiadek i pójdziesz spać ? dobrze babciu :) Jadł godzinę !!! jest 12.45. szybciutko do łóżeczka . Po 10 min....babciuuuuu, zrobiłem siku i kupeeeee. bieg na górę , zrobienie porządku i zasnął. Zdążę wykąpać kota !!!!!!! Wiktor wczoraj spał ponad 3 godziny !!!! dzisiaj też powinien !!!!! Niania do łazienki , Tauruska za futerko i kąpiemy :) Słyszę telefon, nie schodzę , niech dzwoni. Za chwilę komórka.....niech dzwoni. Zamykam drzwi. Wykąpany, teraz suszenie......połowa kota wysuszona......Słyszę Wiktora !!!!!!!. Zostawiam kota, dzwoni telefon, lecę na górę, biorę wnuka, lecę do telefonu. Mąż krzyczy, ze dzwoni od godziny i już jedzie bo myślał, że stało mi się coś złego. Złe to mi się dopiero stanie !!!! Misia dzwoniła 5 razy, mąż takoż !!!!! Jak byłam chora to dzwonili 1 x na 3 dni !!!!!! Wiktor się odzywa : babciuuuuuuu, a telefon dzwonił i dzwonił .......Para mi bucha uszami. Proszę Wiktora, zeby grzecznie się bawił, sprawdzam czy nie ma czegoś szkodliwego dla dziecka na wierzchu, lecę do kota, kończę suszenie, wychodzę z łazienki, dzwonią 2 telefony.......dziecko jeżdzi po boczku wędzonym koparką .......babciuuuuuuuu, a moi rodzice pracują, a ty ??????a babcia leży i odpoczywa !!!!!!!!!!

co się dzieje z kotem....

Żeby nie pisać podwójnie....
Swego czasu urodził mi się miot O w którym były dwie kotki : niebieska Opal i czarna Onyx.
Podobały mi się bardzo... Bylam wtedy już umówiona z koleżanką hodowczynią , ze zamienimy się kotkami , ona weżmie Onyx a ja od niej Gaję. O niebieską kotkę od samego początku pisala kobieta ze Szczecina. Tak męczyła aż wymęczyła......  Kiedy przyjechała po kotkę wiedziałam, ze to nie mój człowiek, ale słowo się rzekło ! Plusem był jej mąż , to do niego poszła Opal i u niego na kolanach zaczęła mruczeć . Zabrali kotkę do Szczecina. Dużo by mówić o naszych przepychankach. Włosy mi na głowie stawały dyskutując z kobietą ale odległość duża, nic nie poradziłam na jej toki myślenia. Doszło do tego , ze w pewnym momencie nie wytrzymałam, pokłóciłyśmy sie strasznie, poprosiłam, zeby do mnie nie pisała. Kotkę opłakałam . Obserwowałam jej stronę www, urodziły jej się kocięta , chyba miała problemy ze sprzedażą, aż strona zniknęła i ślad po kotach zaginął. Nikt nic nie wiedział. Pytałam, szukałam wiadomości....zero.
W międzyczasie druga koteczka pojechała do Warszawy, tam wzbudziła zachwyt hodowczyni a ja zabrałam Gaję . I znowu los pomieszał. Dziewczyna zaczęła znikać.....wpierw nie można się było dodzwonić , potem zniknęła z Gadu-gadu, wyprowadziła się i szukaj wiatru w polu.
i tym sposobem obie kotki zniknęły z mojego życia.
Minęło parę lat ..... dostałam wiadomość z Poznania : "Leszka, czy to nie Twoja kotka ?"  i link do schroniska w Szczecinie !!!!!! Dzwoniłam pół dnia aż się dodzwoniłam !! Okazałao się, ze właścicielka , podobno po śmierci męża, nie radziła sobie z kotami i oddała koty do schroniska !!!! Powiedziała, że hodowcy nie chcieli odebrać swoich kotów !!!!!! Moja kotka była już wysterylizowana i miała nowy dom. Wzięła ją dziewczyna pracująca w schronisku, zakochana w niej bardzo. Oczywiście zostawiłam ją , nie mogłam jej zabrać tej dziewczynie.
A druga kotka odnalazła się w niedługo potem . Jakaś kobieta przyszła zarejestrować kotkę do hodowli , Onyx miała juz wtedy chyba 6-7 lat i szefowa związku powiedziała, ze zamiast zakładać hodowlę to kotka powinna już pójść na emeryturę . I tym sposobem kotka znowu zniknęła, tym razem już na dobre.
Hodowcy piszą umowy, starają się zabezpieczyć swoje koty ale jak widać nie zawsze to pomaga. Łatwo rzucić kamieniem, ale jak kastrujemy i sterylizujemy młode koty, zeby nie odnalazły się w pseudohodowlach, ludzie o mało hodowców nie zagryzą !
Słyszę czasami i to nierzadko z mądrych zdawało by się ust, ze po co komu hodowle ? że tyle jest bezdomnych zwierząt !! że wpierw te ze schroniska a hodowle pozamykać !!!
Ale hodowcy starają się naprawdę śledzić losy swoich kociąt, oczywiście nie zawsze się to udaje ! Ja myślę, ze gdyby każdy kupujący robił to z głową to nie płakalibyśmy nad zwierzętami w schroniskach. Bo tam najczęściej kończą te zwierzęta, które kupione okazyjnie, bo tanio, bo one takie biedne, bo ich tak dużo ..... potem zawadzają w domu i ...... wiadomo :/
I zanim rzucisz kamieniem ...... zastanów się ! porozmawiaj ! sprobuj dojść prawdy !


piątek, 18 listopada 2016

pamięć i kocięta

Ostatnio coraz częściej zastanawiam się , czy to już uwiąd starczy mnie dopada , czy też za dużo mam na głowie. Jeszcze nie zgasło echo pomylenia matek w rodowodach to teraz jeszcze ta historia . Można się wykończyć !!!
To, ze nie przepadam za niebieskimi kotami to wiadomo . A w tym roku moje koteczki szczodrze mnie obdarzyły błękitem . Kadiri 3 niebieskie i 2 czarne, Elsa po całości ! na dodatek tak podobne , ze przestałam ważyć bo miałam wrażenie że ciągle ważę jedno kocię :/ Nawet szylkreteczka kremu ma tyle, co kot napłakał ;) . Teraz już rozróżniam ale początki były trudne. Z miotu młodszego od początku wiadomo było, ze trójka emigruje więc zakładamy paszporty. Starsze wpierw dwójka, potem jeden i na koniec dwie dziewczynki. Tak więc szczepienia były o czasie, naklejki leżały u weta, a ja mieszałam jak mogłam. Latałam na szczepienia,potem wścieklizny, czipy, Raz z jednymi , raz z drugimi. Jako, ze ja taką ukrytą mocno sympatyczną osobą jestem to mój wet jeszcze mnie jakoś znosi, chociaż wzorem mojego dentysty też siwieje . Zadzwonił wczoraj , ze paszporty musi wypisać a danych nie ma i muszę mu zapodać. Wsiadłam więc w samochód , wzięłam dwie starsze niebieskie, zeby przed długą podróżą je trochę uodpornić i pojechalam. Pan doktor zajął się koteczkami a potem wyjął naklejki po czipach i paszporty. I naraz okazało się, ze po pierwsze : brakuje naklejek po szczepieniach a po drugie są tylko czipy maluchów, starszych kotek też nie ma !. Jeszcze bez nerwów zaczynamy dochodzić .....
- czipowałeś je razem , starsze dwie i młodsze trzy , pownno być pięc naklejek
- są trzy ! mówisz, ze razem czipowane były ?
- no, tak ! jak się okazało, ze starsze wyjeżdżają to przywlokłam młodsze bo jeszcze nie zaczipowane
- no, to musza być ! i trzymając w rece 3 naklejki wyjmuje z szafy opakowanie a w nim 5 naklejek
- patrzę na jego ręce , żołądek tańczy jakiegoś oberka, serce przyśpiesza, rozum nie chce przyjąć do wiadomosci !!!!!
Na naklejkach napisy ......... maluchy po dwa razy i starsze raz !
Popatrzyłam na weta , zwinęłam dziewczynki, rzuciłam : zaraz wracam ! i pognałam do domu . wyładowałam starsze, zapakowałam maluchy i z powrotem ! Lekarz wziął czytnik i piiik  jeden raz ! i za moment piiiik drugi raz .....Drugi kociak piiiiik i piiiiiik , trzeci takoż piiiik i piiiiik . Podwójnie zaczipowane kociaki !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Siedzieliśmy półtorej godziny i szukali czipów !!! I jak to bywa w życiu nie znależliśmy ani jednego do wygrzebania ! Solidnie zaczipowane !!!!!
Doszliśmy do prawdy : pierwszy raz czipowane były przy szczepieniach, a drugi ze starszymi dziewczynkami. Gdzieś tam w głębi czułam niepokój ale tym razem nie wybadałam z czego wynikał.
Jutro przyjeżdząją po kocięta, nie wiem jak wytłumaczę te podwójne czipy. Całe szczęście , ze dziewczyny przyjeżdżają samochodem, bo na lotnisku mogłaby być jatka . I ze to kraj w Unii.
Naklejki też się znalazły ! były naklejone w Książeczkach Zdrowia !!!  Po jaką cholerę je wypisywałam ????
aaaaaa, a niebieska szylkretka zostanie ! żebym pamiętała !!!!!

niedziela, 4 września 2016

konfitura z zielonych pomidorów

wczesnojesienne rozmyślania i przepis na konfiturę z zielonych pomidorów

Otwarłam dzisiaj laptopa a tam : przepis na konfiturę z zielonych pomidorów ! Suuuuper !!!  bo znowu musiałabym szukać i kombinować a tak , jak znalazł . Zapisuję ją już tutaj , będzie łatwiej odnależć . A z tymi rozmyślaniami to tak jest....jadę samochodem i już mam temat , potem przyjeżdżam do domu i oczywiście po temacie ! Zaczynam sprzątanie i to samo.... Jak nie było bloga to wydawało mi się, ze mogłabym pisać i pisać..... A teraz .... tak to wygląda :/  jak nie ma weny to nie ma pisania :(
To moze zostanę dzisiaj przy konfiturze ?

3-5 kg zielonych, twardych pomidorów. 1,5 szklanki cukru , mile widziany trzcinowy (ilość cukru zależy od upodobań)
sok i otarta skórka z pomarańczy i połówki limonki (ja ścinałam skórkę i kroiłam w cienkie paseczki ) ( można dodać też pigwę drobno pokrojoną)
Smażyć conajmniej przez 2-3 dni po 15 min do konsystencji w miarę gęstej. 
Gorącą konfiturę przekładać do słoiczków i odwracać do góry dnem . 
Nadaje się do wszystkiego : mięs, rogalików, chleba .....solo też dobra 

środa, 27 lipca 2016

Odchodzą koty za Tęczowy Most.......

Dawno....dawno temu urodziły się w moim domu pierwsze kocięta ........ wszystkie czarne pręgusy z białym...... a potem dorosły i poszły do swoich ludzi........
Z tego miotu zapamiętałam Dahara, takiego małego czorcika . Zapamietałam też jego właścicieli.
Byłam w ich domu, widziałam jak Dahar żył, bawił się , chodził do pracy ......tak ! chodził do pracy, która znajdowała się na dole budynku . W tej pracy leżał w oknie wystawowym i przyciągał wzrok. Był wspaniały ! był bo już nie jest ..... niedawno odszedł za Tęczowy Most dożywszy sędziwego wieku.
Po tym czarnym miocie urodziły się rude . Nigdy nie lubiłam rudych kotów . Ale kiedy urodziła je Celina, moja ukochana koteczka, zakochałam się po same uszy. Wśród nich był jeden czarny pręgus i on był jakby niezauważalny. Natomiast rude to było szaleństwo ! Celina włóczyła je wszędzie ! chodziły po drzewach, polowały na myszy, uciekały pod taras i tam spały. Wszystkie znalazły swoich właścicieli i słuchałam tylko hymnów pochwalnych na ich cześć : jakie mądre !  jakie zaradne ! jakie sprytne! itd...itp....
Wczoraj odszedł ostatni z rudych .... Esquel.....
Wzięła go dziewczyna, która znała Dahara i bardzo chciała takiego mądrego kota. Wzięła rudasa i bardzo go kochała. Ale jak to w życiu bywa urodziła dziecko ......  Pewnego dnia dostałam wiadomość na FB od nieznajomego człowieka, ze Esquel jest u niego . Ze dostali go jako już prawie sędziwego staruszka , miał chyba 9 lat wtedy.
Przeżył u nich jeszcze 6 lat , był bardzo kochany.....
I tak smutno jakoś jest......
Powiększa się stado za Tęczowym Mostem....

piątek, 15 lipca 2016

Rozmyślania na temat ...no jaki ??? ;)

Dzień przed wyjazdem na wczasy.....ostatnie sprzątanie .....i rozmyślania .......
Przed chwilą rozmawiałam ze znajomą, która dostała astmy alergicznej , jest po ślubie , czeka lub już jest "przy nadziei" . Wziewy sterydowe temu nie służą :( Po nocach nie śpi bo kaszle. Serce boli ale już postanowione: szukają kotu dom . Niech znajdą jak najlepszy dla kota, którego bardzo kochaja . Ale są pewne priorytety.
Kiedyś, dawno, dawno temu też starałam się o dziecko. Miałam w tamtym czasie psa, którego bardzo chciałam, dostałam a który okazał się jak piękny tak paskudny. Chodziliśmy pogryzieni bez powodu, bo np. chcieliśmy pogłaskać :( Mieliśmy grono znajomych z którymi jeżdziliśmy na wystawy, spotykaliśmy się prywatnie. I kiedyś w czasie takiego spotkania , ktoś rzucił pytanie : a co będzie jak już będziesz miała to dziecko i ono nie zgodzi się z psem ???  Mój mąż lekko rzucił : to oddamy dziecko do przytułku ! Znajomy zdębiał , ucichły rozmowy , ktoś się zaśmiał ale pytania się skończyły . Do kompletu wzięliśmy syna naszego rudego Agiska , czarnego podpalanego Axela. I to był cudny pies , ale one dwa w domu to był koszmar ! Wtedy psów się nie kastrowało ( a koty chodziły wolno, z rasowych znaliśmy tylko persy ) i te niekastrowane 2 psy, bez żadnego szkolenia (bo i skąd ? szkolone były tylko psy policyjne) nam robiły szkolenie . Księgę można by było napisać o ich wyczynach . Mieszkaliśmy na 8 piętrze, winda działala albo i nie . Ja schodziłam lub wchodziłam mając dziecko (w międzyczasie urodziłam syna) , wózek, siatki i dwa psy na smyczy. Jak nie były na smyczy to Agis natychmiast znikał i szukaj wiatru w polu :/  Któregoś dnia dostaliśmy zaproszenie na ognisko. Spakowaliśmy dziecko, psy i idziemy do samochodu. Mąż otworzył drzwi auta i Agis wskoczył . Usiadł na przednim siedzeniu i ani drgnął . mówię do niego: Agis , do tyłu .....brak reakcji , wyciągnęłam rękę , zeby go przerzucić do tyłu i aż zatoczyłam się z bólu ! pies dziabnął mnie w ręgę tak mocno, że przegryzł dłoń ! Gdyby to mój mały syn wyciągnął swoją rączkę to byłaby katastrofa !!! powiedziałam : jutro pójdę Cię uśpić ! pies jakby zrozumiał, nie odstąpił mnie na krok tego wieczoru , niczego nie ukradl, na nikogo nie warknął . Na drugi dzień rano pojechałam do lecznicy i tak jak postanowiłam tak zrobiłam. Nie mogłam go oddać bo on by przyszedł z powrotem , albo gdyby pogryzł kogo innego to by go ten ktoś zakatował.... Uśpiłam.....Pamiętam ten czas jakby to było wczoraj .....słyszałam szczekanie Agisa i biegłam go szukać....wydawało mi się, ze go widzę .... to było straszne . Moje następne psy ( a przerwa była bardzo długa) były wszystkie prowadzone na szkolenia! Uważam, ze wtedy dobrze zrobiłam. Ten pies był nie do opanowania . Człowiek uczy się na błedach a ja już takiego błędu nie powtórzyłam .
Minęło już tyle lat a ja wciąż to pamiętam , ale już nie boli.
A miało być o kotach .......

czwartek, 14 kwietnia 2016

Koszty utrzymania kota

Przyszedł moment kiedy będę musiała stanąć oko w oko z kosztami utrzymania kota :( 
Całe życie przed tym się broniłam !!! Ja nie chcę wiedzieć ile kosztuje mnie utrzymanie moich kotów !!!  Jestem z nimi tyle lat i naprawdę rzadko kiedy podliczałam ile kosztuje mnie kot ...czy pies . Są domownikami .....mam im wyliczać ile zjedzą ? ile potrzebują żwirku ? Ile kosztuje mnie lekarz ? To tak jakbym wyliczala ile kosztuje mnie mój syn czy córka ! Ile zjedzą i ile to kosztuje , ile zuzywają wody (ojjj !) ile papieru toaletowego itp. Ale będę musiała! okazuje się, że jest mi to potrzebne, zeby być dobrym hodowcą ! Jestem zirytowana!!! zdenerwowana !!! zła !!! Musiałam się tutaj z Wami tą moją złością podzielić ! 
A jak się okaże , że dokładam ogromne pieniądze ....? Bo to, ze jakoś uciekły z konta kociego moje pieniądze odłożone na rozwód to znaczy tylko , ze jednak się nie rozwiodę bo bez pieniędzy to trudno będzie ! Mąż się ucieszy ? czy niekoniecznie ? 
Echhhh, powoli mi przechodzi...... 
Ale jak ja to będę liczyła ???  jestem załamana !!!! :(

środa, 6 kwietnia 2016

sąsiedztwo

Tak ogólnie to jestem uważana za wyjątkowego paszczora ;) Ludzie , na perwszy rzut oka, swoim zwyczajem wydają natychmiast wyrok a w moim przypadku przeważnie brzmi on: paskudztwo ! nie warto się zadawać, szkoda czasu , błeeeee. A ja jeszcze swoim zachowaniem, czasem komentarzami dolewam oliwy do ognia . Dziwne tylko, że dzieci mnie lubią . Nawet w czasach , kiedy mówiłam, ze nie lubię dzieci, to one nic sobie z tego nie robiły i dalej mnie lubiły !  Moja synowa chyba długo nie wierzyła, że nie katuję Wiktora i że naprawdę jest mu u mnie dobrze :D Teraz mój wnuk głośno i wyrażnie mówi, ze kocha babcię więc nie ma wątpliwości !  Z sąsiadami jest podobnie , albo się lubimy albo kosy na sztorc i do boju ! niezmiernie irytuje mnie brak poszanowania dla współmieszkańców, Lubię mieszkać ładnie, to nie musi być kosztowne !!!  wystarczy, że posprzątasz swoje podwórko , wymieciesz śmieci , nie podrzucasz sąsiadowi, zachowujesz się przyzwoicie , tzn, nie wydzierasz się po nocy, twój pies nie zakłóca snu sąsiadów swoim szczekaniem a ty sam nie wiercisz dziur o 6 rano w sobotę bo już wolno i nikt ci nie podskoczy ! Tu, gdzie teraz mieszkam nie jest cicho, niestety .....Trudno przezyć najaktywniejszą ochotniczą straż pożarną ( nie dodam, jak na nią mówię !), dzwony kościoła ( też nie powiem, jak mówię ) no i dwa psy : duży wypuszczany na podwórko na całą noc i mały w małym kojcu  :( (na co komu pies w kojcu , pytam się ????? ) I oba te pieseczki , jak nie szczekają na nocnych łazików to urządzają sobie całonocne pogaduchy ! Tak więc , mam klimatyzację w pokojach i raczej nie otwieram okien . Jak mi zalezą za skórę to zasuwam dodatkowo żaluzje ! Moje psy zawsze spały w domu i nie zatruwały życia sąsiadom ! noooooo, może czasami , ale wiadomo jak jest z wyjątkami. Wczoraj wieczorem , po akcji zaglądania pod ogonki kociętom, wynoszenia kubła na śmieci i worków , utrudzona i zdenerwowana poszłam na górę do łóżka . Kiedy w końcu zasnęłam , po jakimś czasie zaczęło wybudzać mnie szczekanie psa . Wściekłość powoli zaczęła mnie zalewać ! Po głowie chodziły niewybredne epitety pod adresem sąsiadów, przysięgałam sobie, ze już napewno zadzwonię do Straży Miejskiej, żeby zrobili z tym porządek ! Kiedy ta moja świadomość zaczęła się już tak bardziej budzić , szczekanie psa jakby znajome się zrobiło......zerknęłam na zegarek : 2.30 !  Szczekanie znowu......absolutnie znajome !!!!  mój pies !!!!!  gdzie on szczeka ?  zbiegłam na dół , zaglądam do budki , nie ma psa ! zaglądam do drugiej , nie ma psa !!!  otwieram drzwi wejściowe ! nie ma psa !!!  nie mogę wyjść na dwór , śpię bez piżamy !!!!!!  taras .....otwieram drzwi ...... i jest mój pies !!!! obrażony wpadł do budki i nie odzywa się do mnie do teraz !!!!  A sąsiedzi ? a niech zobaczą jak to jest, kiedy obcy pies szczeka pół nocy !!! A co ! niech mają !!!

Pragnienia

Kazdy z nas przeżył w życiu pragnienie czegoś tak bardzo,  że to prawie widział ! miał w ręce ! dotykał!  Ja to pierwszy raz  miałam z Joy kiedy po leczonym ropomaciczu miałam przykazane : jak tylko dostanie rujkę pojechać do kocura !  No i patrzyłam...zaglądałam, słuchałam czy to jej mruczenie to już rujka czy niekoniecznie....Przecież nie byłam taką świeżutką hodowczynią a jednak zobaczyłam to czego nie było , zobaczyłam rujkę ! zobaczyłam ją z Bondziusiem , widziałam już ich dzieci...... pognałam do Warszawy !!! Na drugi dzień Basia zadzwoniła i powiedziała, że nie ma żadnej rujki !!!  Joy w końcu rujkę dostała, miała cudne dzieci , Melody została u mnie , sławiła Duszka swoimi osiągnięciami i do dzisiaj jest piękna . Aktualnie na stanie jest Elsa , piękna , zielonooka kocica. Kocham bardzo, jestem w stanie wszystko (!) wybaczyć . Jest moim cieniem, jest odbiciem mojej duszy :) Ostatnie dni jej ciąży śpimy razem na łyżeczkę , ja z ręką na jej brzuszku . Gustaw (piesek york) został tym razem przegoniony przez Elsę z sypialni !
Poród, jak zwykle w naszym wykonaniu , koszmarny ! tym razem przenoszona ciąża o dwa dni , pierwszy kociak wypychany ponad 2 godziny. Potem spokojnie urodziła jeszcze trzy kocięta. Potężne maluchy ..... i tak sobie wymarzyłam i chłopców i dziewczynki .....i dawno nie miałam czarno-białych ...... Pierwszy pręgus z białym , wielkie kocię ! następny ...czarno-biały ! chłopak ! potem jeszcze jeden czarno-biały : dziewczynka ? chłopak ? nie jestem pewna , póżniej się dopatrzę .... ostatni pręgus , chłopak ! problemy z dostwieniem do cyca odstawiły na plan boczny płeć. Na drugi dzień, po krótkim śnie polazłam do maluchów , wszystkie przy cycu, cichutkie, najedzone, nie ruszać ! Ale w końcu dopadłam jak zabierały się do jedzenia i oglądam co tam pod ogonkami i co widzę ? Czarno-białe to dziewczynki a chłopcy pręgowane !!! Cudownie !!!! Wczoraj siadłam i znalazłam imiona , napisałam ...... wieczorem ważę kocięta i jakoś tak zaglądam pod ogonki .....i .....ani mi sie pisać nie chce ! ja po prostu nie przyjmuję tego do wiadomości !!!!!! To nie mogą być wszyscy chłopcy !!! No, nie mogą !!!!  Pójdę jeszcze pozaglądać , moze jednak, chociaż jedna dziewczynka ?

wtorek, 5 kwietnia 2016

Tytułem wstępu

No i tak wyszło, że mam swojego, własnego bloga . Od dłuższego czasu słyszę : pisz ! pisz! bo dobrze się czyta! Od dziecka mojego własnego dostałam zadanie, żeby zapisywać moje przepisy , bo przepadną ! I wreszcie, dzięki Annie D. mogę pisać :) I co ? i jakoś nie ma co ! Bo do pisania potrzeba zdarzenia, tej iskry która powoduje, ze musisz to "Coś" wyrzucić z siebie. Mam nadzieję, ze tych iskier nie braknie, ze będzie o czym pisać